-
Tata Oli zostaje jutuberem – recenzja
Tatę Oli zapewne świetnie znacie. To ten gość, który opowiada niestworzone historie ze swojego dzieciństwa, kłamie jak z nut, nie umie przegrywać i umiera podczas najlżejszego przeziębienia. I choć nierzadko wprawia on Olę w zakłopotanie, to jedno jest pewne – trudno o bardziej zabawnego tatę! Teraz zaś Tata Oli postanawia spróbować swoich sił w zupełnie nowym zajęciu. Jakim? Zobaczcie jak Tata Oli zostaje jutuberem 😉!
-
Kiedy tata zamienił się w krzak – recenzja
Dziś chciałabym pokazać Wam książkę, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo niepozorna. Zbliżony do zeszytowego format, miękka okładka ze skrzydełkami oraz grafika, która mówi o tym tytule i wszystko, i nic, zupełnie nie zapowiadają tego, iż w środku wszystko będzie krzyczeć, ściskać za gardło i sprawiać, że ma się ochotę tupnąć nogą i wywrzeszczeć na cały głos „Przestańcie ze sobą walczyć! Wojna zawsze najbardziej uderza w dzieci!”. Ale taki jest właśnie ten tytuł. Nie pozwala na obojętność, niesie ze sobą wiele trudnych emocji i wydaje się być przez to niezbędny, bo przyszło nam żyć w czasach, w których nie da się z dziećmi nie rozmawiać o wojnie. Zerknijcie…
-
Tajemnica dancingu – recenzja
Wyobraźcie sobie, że do Waszej miejscowości mają przyjechać prawdziwe gwiazdy. Najsłynniejszy zespół grający muzykę rozrywkową zawita Właśnie do waszego miasta. Co czujecie? Ekscytację? Radość? Czy może zaczynacie przebierać nogami ze zniecierpliwienia? Podobne emocje zagościły w Valleby. Wszystko zaś z powodu grupy Errols, która miała uświetnić dancing w miejscowym hotelu. Czy te niezwykłe wydarzenie odbędzie się bez problemów, czy też Lasse i Maja ponownie będą mieli ręce pełne roboty? Zerknijcie do naszej recenzji i przekonajcie się sami! Oto „Tajemnica dancingu”!
-
Bethany i Bestia. Zemsta Bestii – recenzja
Pamiętacie niepokorną nastolatkę Bethany i 512-letniego, choć wyglądającego jak dwudziestolatek, Ebenezera? O ich przygodach z potwornie głodną i wyjątkowo nieprzyjemnie usposobioną Bestią pisałam Wam w ubiegłym roku. Dziś zaś pragnę pokazać Wam drugą, równie niebanalną i zaskakującą powieść z ich udziałem. Zerknijcie do naszej recenzji książki „Bethany i Bestia. Zemsta Bestii”.
-
W tej bajce nie ma złego wilka – recenzja
Wilk w bajkach zazwyczaj nie kojarzy nam się zbyt dobrze. Albo pożera babcie i dziewczynki w czerwonych pelerynkach, albo chucha i dmucha tak długo, aż zburzy czyjeś chatki, albo w najlepszym wypadku zostaje on wykorzystany do straszenia niegrzecznych dzieci przez, co cóż, równie mało grzecznych dorosłych. A czy ktoś się w ogóle zastanawiał nad tym, czy taka rola w ogóle wilkowi odpowiada? Lou Carter i Deborah Allwright tak! I postanowili o tym opowiedzieć w swojej rewelacyjnej książce. Zapraszam Was do recenzji, w której ją pokazujemy i zapewniam - w tej bajce nie ma złego wilka!
-
Wkrętośrubek w poszukiwaniu szczęścia
Czym właściwie jest szczęście? Czy dla każdego oznacza ono dokładnie to samo? I gdzie go szukać? Niełatwo odpowiedzieć na te pytania, przede wszystkim dlatego, że każdy, kogo zapytamy, odpowie inaczej. A jednak ostatnio wpadła w moje ręce opowieść, która cudownie opowiada o poszukiwaniu, nie tylko szczęścia, ale także przyjaźni i swojego miejsca w pędzącym przed siebie świecie. Zerknijcie razem z nami na cudowną książkę, przez którą przeprowadzi nas… Wkrętośrubek!
-
Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia – recenzja
Meluzyna – morski potwór, przedstawiany w podaniach ludowych i baśniach jako hybryda kobiety i smoka bądź węża morskiego. Pojawiła się w „Wiedźminie”, znajdziecie ją w baśniach śląskich, ale nie tylko, bo głos Małgorzaty Ostrowskiej do teraz wybrzmiewa w mojej głowie, powtarzając „Meluzyno, Meluzyno…”, gdy tylko pomyślę o tym imieniu. Dziś jednak chciałabym pokazać Wam niezwykłą powieść, w której nikt nie będzie porzucał płonnych nadziei, a Meluzyna nie będzie potworem, tylko niezwykłą dziewczynką o potężnym i odważnym sercu. Tak potężnym i tak odważnym, że da jej siły do walki o wszystko to, co kocha. Zajrzyjcie razem z nami do książki „Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia”.
-
Drań, czyli moje życie z jamnikiem – recenzja
Pamiętacie Lottę, uroczą labradorkę, która z gracją prawdziwej Principiessy wychowywała swoje stado? Nie sposób było nie pokochać tej bohaterki opowieści Zofii Staneckiej. Dziś chciałabym przedstawić Wam drugiego niezwykle ważnego psa z życia pani Zofii, a w zasadzie autorka przedstawi go sama w swojej kolejnej, fenomenalnej, wciągającej i poruszającej jak żadna inna książce, poświęconej najwierniejszym ludzkim towarzyszom, czyli psom właśnie. I choć imię owego czworonoga nie do końca licuje ze złożonością jego charakteru, to trudno o trafniejsze! Zresztą, zobaczcie sami, zerkając do naszej recenzji pięknej historii. Oto „Drań, czyli moje życie z jamnikiem”!
-
Jagodowy Stempel – recenzja
Listy – kiedyś były częstą używaną formą komunikacji, a dziś pocztą dostajemy w zasadzie wyłącznie pisma z urzędów i rachunki. A szkoda, bo ja do dziś pamiętam te wyczekiwanie na wieści od korespondencyjnej przyjaciółki i radość, towarzyszącą otrzymaniu koperty zaadresowanej właśnie do mnie. Gdy więc w moje ręce, a w zasadzie w ręce moich chłopców, trafiły listy, w dodatku napisane przez tajemnicze istotki, które dane było moim dzieciom poznać dzięki niezwykłym opowiadaniom, zachwytom nie było końca. Bo pragnę Was zapewnić, że korespondencja, na której widnieje Jagodowy Stempel to istne dzieła sztuki. Zobaczcie sami!
-
Albert w kosmosie – recenzja
Albert, Mikko, Willi, Alfons – ten chłopiec ma wiele imion. I choć inaczej nazywają go dzieci w Szwecji, Polsce czy Finlandii, to jestem pewna, że wszystkie są jego osobą oczarowane tak samo. Dlaczego? Bo Albert jest tak bardzo do nich podobny! Uwielbia się bawić, czerpie ogromną radość z poznawania świata, czasem ma zły humor, zdarza mu się nabałaganić czy pokłócić się z tatą. Nie jest idealny. I właśnie czytelnicy cenią w nim najbardziej! Ta książkowa postać, powołana do życia przez Gunillę Bergström, już od lat towarzyszy nam w czasie rodzinnych spotkań z literaturą i jego przygody zawsze idealnie wpisują się w codzienność naszego starszego syna. Bo Albert, który jak każde…