Co słychać? – recenzja serii onomatopeicznej od Zielonej Sowy
Zanim mały człowiek zacznie mówić, komunikuje się ze światem zupełnie inaczej. Najpierw większość swoich potrzeb oznajmia płaczem i nierzadko wprawia rodziców w zakłopotanie, gdy ci próbują tę potrzebę odgadnąć i czym szybciej zaspokoić. Z czasem maluch poznaje wachlarz zupełnie nowych dróg komunikacji… Odkrywa dźwięki, próbuje je naśladować, by potem prostymi sylabami czy zlepkami głosek nazywać to, co je otacza. Warto to urocze dźwiękonaśladownictwo w dziecku rozwijać, gdyż nie tylko pomaga ono kształtować mowę, ale może być tak po prostu świetną zabawą. Pozwólcie więc, że pokażę Wam najnowszą serię dla maluchów o wdzięcznej (i dźwięcznej!) nazwie „Co słychać?”. Co kryją „Brum, brum i inne dźwięki na spacerze”, „Hau, hau i inne dźwięki zwierząt” oraz „Tik, tak i inne dźwięki w domu”? Już Wam opowiadam!
Seria „Co słychać?” to trzy całokartonowe książeczki, w których autorka tematycznie zebrała wszystkie dźwięki, znane i bliskie najmłodszym dzieciom. Każda rozkładówka to zestawienie prostej ilustracji, przedstawiającej przedmiot, czynność lub zwierzę oraz krótkiego tekstu, w którym na pierwszy plan wysuwa się wyraźnie wyeksponowany wyraz dźwiękonaśladowczy. To, co niewątpliwie jest zaletą tych książek, to przepiękne grafiki, bardzo starannie opracowane i doskonale dostosowane do możliwości percepcyjnych dzieci, do których są one kierowane. Każda ilustracja skupia się wokół konkretnej rzeczy, rzadziej sytuacji. Przedstawiona jest ona zwykle na jasnym, choć nie zawsze białym tle. Nie zobaczymy tam jednak przedmiotów wyrwanych z kontekstu, dzięki czemu książeczki estetyką są dalekie od skromnych książek kontrastowych. Tu każda ilustracja stanowi pewną całość . Aparat fotograficzny nie jest zawieszony w próżni, a trzymany w rękach taty. Pies nie jest pozostawiony sam sobie – gna w beztroskiej zabawie za piłką. Każda rozkładówka to miła oku scena, choć nadal wyraźnie akcentująca konkretną, omawianą rzecz. Dzieci bezbłędnie ją zidentyfikują i z pewnością same podpowiedzą odpowiednie dźwięki, które kojarzą im się z grafiką…
Same odgłosy także są świetnie dobrane. Nie pozostawiają wątpliwości, jakiej sytuacji czy czynności można je przypisać. Dzięki czemu książeczki można wykorzystać nie tylko do zabawy z dziećmi od 1. roku życia, ale także z 2-3 latkami, które z pewnością chętnie będą odgadywać, co skrywa ilustracja, pasująca do czytanej przez rodzica onomatopei. Myślę, że warto podkreślić także estetykę samych napisów. Duża, czytelna czcionka oraz dźwięki wypisane wielkimi literami pozwolą starszym dzieciom „opatrzeć się” z literami. Całość zaś dzięki miękkim konturom i pięknie zestawionym kolorom jest po prostu bardzo przyjemna. Spotkanie z tymi książeczkami do ogromna frajda, tak dla dzieci, jak i dla dorosłych.
To, co jest moim zdaniem kolejnym atutem tej serii, to jej tematyczne uporządkowanie. Każda z książek zbiera określone dźwięki, związane z konkretnymi elementami dziecięcej codzienności. „Hau, hau i inne dźwięki zwierząt” to oczywiście mnóstwo odgłosów przeróżnych zwierząt, tak domowych, jak gospodarskich. Znajdziecie tu kwaczące kaczki, kwiczące świnki, a nawet pszczołę czy bociana. Dla maluchów, lubujących się w naśladowaniu czworonogów (i nie tylko!) będzie to nie lada gratka. Fenomenalna jest część „Tik, tak i inne dźwięki w domu”, która zbiera te najbliższe dziecku odgłosy. Gdzieś kapie woda, zupa delikatnie bulgocze na kuchence, ktoś puka do drzwi, a tata z ukrycia robi zdjęcia. Zwieńczeniem jest „Brum, brum i inne dźwięki na spacerze”, choć już na wstępie zaznaczam, że znajdziecie tam zdecydowanie więcej odgłosów niż tylko te, wydawane przez auta. Powiem więcej, to właśnie w tej książeczce najwięcej jest „hałasujących” czynności, co czyni ja bardzo ciekawą. Co słychać, gdy chodzi się po kałużach? Jaki odgłos usłyszymy, gdy idziemy po śniegu? I jaki dźwięk wydają spadające kasztany? Sprawdźcie sami!
Muszę powiedzieć, że seria „Co słychać?” skradła mi serce. Nie jestem w stanie powiedzieć, która z tych książek podoba mi się najbardziej. Mikołaj uwielbia „Hau, hau…”, bo zwierzęta są tym, co kocha całym sobą. Kuba z chęcią sięga po „Tik, tak…” i lubi czytać ją młodszemu bratu. Ja, chyba przez te spadające kasztany, które mi nieodłącznie kojarzą się z dzieciństwem, największą sympatią darzę „Brum, brum…” choć sam tytuł nie do końca oddaje piękno skrywanych w środku dźwięków. Warto sięgnąć po każdą, bo wszystkie są wyjątkowe.
Polecam „Co słychać?” do zabawy z maluchami od 1. roku życia.
Metryczka:
- ilustrator – Ewelina Kolk
- konsultacje językowa – Ewelina Protasewicz
- Wydawnictwo Zielona Sowa
Link do strony wydawnictwa:
https://www.zielonasowa.pl/co-slychac-hau-hau-i-inne-dzwieki-zwierzat-18621.html