Zwyczajna wieś z rodziną Janssonów - recenzja

Wakacje dobiegły końca, rozpoczął się rok szkolny. Myślę jednak, że część z Was korzysta jeszcze z uroków ciepłych wrześniowych weekendów i łapie ostatnie chwile letniej beztroski. Przyjdzie jednak czas, gdy trzeba będzie wrócić do codziennych obowiązków… i dla niektórych może być to niełatwe doświadczenie. W rodzinie Janssonów już sama myśl o zakończeniu urlopu stała się przyczyną niemałego kryzysu. Jak sobie z nim poradzili? Wyjechali na wieś! A jak wygląda zwyczajna wieś z rodziną Janssonów? Zobaczcie sami!

Z domu rodziny Janssonów dobiegały dziwne odgłosy. Krzyki, narzekania, głośny płacz i jęki były tak donośne, że zaciekawiły mieszkających nieopodal Yolmazów. Bo choć Janssonowie na co dzień byli raczej hałaśliwą rodziną, to nigdy aż tak! Czy ta głośna rozpacz wynikała z tego, że mama i tata Janssonowie się rozwodzili? A może powodem była jakaś inna, pilnie skrywana tajemnica?

Yolmazowie nie mogli bardziej się pomylić! Okazało się, że niezadowolenie taty i mamy Janssonów spowodowane było… kończącym się urlopem! Do tego wszystkiego mama Jansson miała serdecznie dość sprzedawania nieruchomości, a tata Jansson stwierdził, że z całego serca nienawidzi pracy w banku (przecież mówiło się tam tylko o pieniądzach, a to jest tak strasznie nudne!). Oboje postanowili więc, że natychmiast muszą coś zmienić w swoim życiu. Nie sądzili jednak, że okazja ku temu nadarzy się tak prędko. Gdy w domu Janssonów zjawił się Generał, trzymając w ręce list od swego syna Emila, w którym ten poprosił ojca o przyjazd na wieś i zajęcie się gospodarstwem na czas jego nieobecności, Janssonowie nie zastanawiali się ani chwili! W końcu życie na wsi musiało być takie fascynujące! A może wcale nie? Sięgnijcie po książkę i przekonajcie się sami!

Czytelnicze Podwórko - recenzje książek dla dzieci

No cóż, Martin Widmark i Pelle Forshed nie tracą formy! Jak we wszystkich książkach, poświęconych rodzinie Janssonów, tak i w tej nie ma niczego zwyczajnego! Co kryje „Zwyczajna wieś z rodziną Janssonów”? Otóż ponownie znajdziecie tu mnóstwo niecodziennego, absurdalnego wręcz humoru, przedstawionego za pomocą niebanalnej fabuły i warstwy graficznej. Tata Jansson będzie tu doił krowy, używając ich ogona jako pompy, tata Yolmaz ulegnie poważnej kontuzji podczas rąbania drewna, a mama Jansson i mama Yolmaz rozpoczną strajk, w którym będą domagać się tego, by… No dobrze, nie zdradzajmy zbyt wiele! Jedno jest pewne, w gospodarstwie, stworzonym z hołdzie dla przygód Emila ze Smalandii staniecie się świadkami wydarzeń równie niezwykłych, co komicznych! Nie zabraknie także zabawnych dialogów o nieco filozoficznym zabarwieniu. Tym razem Janssonowie i Yolmazowie będą ze sobą rozprawiać o polityce, końcu świata i… ociepleniu klimatu!

Co tu dużo mówić, „Zwyczajna wieś z rodziną Janssonów” zdecydowanie dotrzymuje kroku poprzednim częściom z tej serii. Książkę czyta się jednym tchem, a jeśli pokusicie się, by przeczytać ją swoim pociechom na głos (do czego naprawdę gorąco Was zachęcam), to gwarantuję, że ciężko będzie Wam zachować powagę. Ja uwielbiam przygody tej zwariowanej rodziny i już teraz z niecierpliwością czekam na to, co Martin Widmark i Pelle Forshed zgotują Janssonom w kolejnej części!

Ps. Bądźcie uważni w czasie lektury, bowiem autor przemycił w fabule pewien smaczek, związany ze skandynawską literaturą. Ciekawa jestem, czy go wyłapiecie i przejrzycie fortel autora 😉.