Tajemnica maskarady – recenzja
Za nami Halloween i Bal Postaci z Bajek, przed nami rychło nadciągający karnawał. Czy lubicie w tym czasie uczestniczyć w przebieranych balach? Maskarada zawsze jest okazją do świetnej zabawy, więc wykorzystujemy każdy czas do tego, by wspiąć się na wyżyny kreatywności i wyczarować stroje, które pozwolą naszym pociechom na jeden dzień stać się kimś zupełnie innym. Dziś chciałabym pokazać Wam książkę z jednej z naszych ulubionych serii literackich, której głównym motywem jest właśnie bal z obowiązującymi przebraniami. I choć impreza ta miała być czasem świętowania, stała się okazją do… popełnienia przestępstwa! Chcecie wiedzieć więcej? Zerknijcie do naszej recenzji! Oto „Tajemnica maskarady”!
W Valleby wszyscy szykowali się na maskaradę, mającą upamiętnić Valerię von Kuternogę, założycielkę miasteczka. Impreza odbywała się w Muzeum i każdy, także Lasse, Maja i komisarz policji, szukali wyrafinowanych przebrań, w których mogliby wystąpić w czasie balu. Ekscytacja imprezą udzieliła się także nowym, bardzo zamożnym mieszkankom Valleby. Obie, ubrane w kunsztowne czerwone suknie, pojawiły się na maskaradzie, skupiając na sobie uwagę większości zebranych gości. Każdemu rzucił się w oczy przepiękny naszyjnik z ogromnym brylantem, który zdobił szyję jednej z pań Petersen. Już wkrótce wszyscy mieli się przekonać, że stanie się on tematem przewodnim całej imprezy!
Gdy wszyscy ruszyli, by zatańczyć jenkę, będącą fińskim tańcem wężem, nikt nie spodziewał się nadchodzącego nieszczęścia. A jednak gdy korowód tancerzy zatrzymał się w wielkiej sali, okazało się, że drogocenny naszyjnik, należący do Ragnhild, zniknął! Kto mógł dopuścić się tak zuchwałej kradzieży? Czy Lasse i Maja odnajdą naszyjnik i zwrócą go właścicielce? Sięgnijcie po książkę i przekonajcie się sami!
„Tajemnica maskarady” to trzydziesty (!) tom z tej cudownej detektywistycznej serii dla dzieci (nie licząc oczywiście komiksów, książek z zadaniami i książek specjalnych). I, co jest dla nas ogromną radością, Martin Widmark jak zawsze zaskakuje nas swą pomysłowością. Autor nie pozwala, by w ten cykl wkradła się bodaj szczypta nudy! Czym zaskoczyła nas ta część?
Otóż, będziecie tu mieli do czynienia z więcej niż jednym śledztwem! Jak się okazuje, Lasse i Maja staną przed zadaniem rozwiązania kilku zagadek, a jedna z nich swą genezą sięga aż kilkaset lat wstecz! Intrygujące, prawda?
Są oczywiście pewne punkty wspólne dla całej serii, ale nie stanowi to wady, a wręcz przeciwnie – definiuje markę, jaką stało się „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai”! Ten tom, jak i wszystkie poprzednie, sięga bo niebanalny motyw przestępstwa. Tym razem zaskakuje on bardziej niż wszystkie wcześniejsze i nie ma tu krzty przesady. Stałe jest także to, że autor nie boi się poruszać tematów mniej popularnych w literaturze dziecięcej. Tym razem w subtelny sposób dotknie on zagadnienia małżeństw homoseksualnych ora zaufania publicznego do osób karanych wcześniej wyrokiem sądu. Oba tematy są ważne i choć autor jedynie subtelnie zaznaczył ich obecność w swojej, jakby nie było arcylekkiej powieści, to jednak może stać się to ważnym punktem wyjścia do wartościowych rozmów. Dla nas każda „Tajemnica…” była okazją do istotnych dyskusji, które dzięki solidnej porcji śmiechu podczas lektury, prowadzone były w bardzo przyjemnej atmosferze.
Gorąco polecam tytuł „Tajemnica maskardy” wszystkim wielbicielom kryminalnych zagadek (oraz balów maskowych! – kto wie, może znajdziecie tu inspirację na strój karnawałowy?).
Metryczka:
- Autor – Martin Widmark
- Ilustrator – Helena Willis
- Tłumacz – Barbara Gawryluk
- Wydawnictwo Zakamarki
Link do strony wydawnictwa:
https://www.zakamarki.pl/produkt/tajemnica-maskarady/
Zerknij także tu:
Biuro Detektyistyczne Lassego i Mai – recenzja serii