Pląsy rączki – recenzja
Gdy byłam mała, czułam ogromną potrzebę kolorowania obrazków w obrębie linii, najlepiej zapełniając pola jak najdokładniej i najładniej, tak, aby nie wyjść poza kreski. Dopiero, gdy w świat kolorowanek zaczął wkraczać mój starszy syn, zrozumiałam, że choć trening sprawności manualnej jest ważny, to pobudzanie wyobraźni i kreatywności jest po tysiąckroć ważniejsze! Wtedy z ratunkiem przybył Hervé Tullet ze swoim „Bazgrolnikiem” oraz książką „Porysuj mnie”, a także innymi tytułami, które jak żadne inne pokazywały, że literatura dziecięca może być czymś więcej, niż historią, zaklętą w słowach i obrazach. Dziś chciałabym pokazać Wam kolejną propozycję tego fenomenalnego, pochodzącego z Francji ilustratora i grafika. Gwarantuję, jeśli „Naciśnij mnie” Was urzekło, to „Pląsy rączki” skradną Wasze serca! Zobaczcie sami!
To, że książką można się bawić, pokazywaliśmy Wam na przykładach najróżniejszych tytułów, dedykowanych młodym czytelnikom. Nie da się jednak ukryć, że to Hervé Tullet do perfekcji opanował zamykanie zabawy na kartach swoich obrazkowych historii. Gdy zobaczyliśmy zapowiedź książki „Pląsy rączki”, byliśmy bardzo ciekawi, co tym razem czeka nas w tej aktywnościowej propozycji dla dzieci. I po lekturze byliśmy naprawdę zachwyceni. Dlaczego?
O ile „Naciśnij mnie” wprowadzał element aktywnego działania z książką, podążania za narysowanymi elementami, zabawy grafiką, która sprawiała, że detale poniekąd ożywały, to tu, w „Pląsach rączki” dłoń małego czytelnika staje się w zasadzie głównym bohaterem historii. Każda rozkładówka to inna aktywność, za każdym razem sprawiająca, że rączka dziecka staje się elementem najważniejszym do tego, by zabawa się udała. I choć wydaje się to niemożliwe, to za pomocą prostych grafik i czterech kolorów autor stworzył pole dla manualnej gimnastyki tak fenomenalnej, tak ciekawej i tak niezwykłej, że właściwie lektura staje się świetną przygodą!
Pierwsze strony tej nowości to w zasadzie rodzaj rozgrzewki. Na pierwszej stronie dłoń dziecka ma szansę oswoić się z dotykiem papieru. Na kolejnych zaś tak proste ćwiczenia, jak powolne ruszanie paluszkami czy stukanie w narysowane kropki, niczym pukanie do drzwi rozpoczynającej się przygody, pozwolą spokojne wkroczenie w świat proponowanych zabaw. Dalej zaś czekają na dzieci prawdziwe cuda, bo ich dłoń będzie miała szansę śmigać po stronach książki na łyżwach, startować do lotu niczym rakieta kosmiczna czy skakać jak koźlątko i antylopa!
Każda strona tej książki to połączenie wszystkiego tego, co w tytułach Hervé’a Tullet’a zachwyca. Sięganie do wyobraźni, wychodzenie poza schematy, pobudzanie kreatywności i zaklęta w świetnej zabawie gimnastyka małych dłoni – to wszystko znajdziecie właśnie w „Pląsach rączki”. Całość zaś, jak zawsze w pracach tego autora, jest idealnie wyważona w ilości detali, przez co nie bodźcuje młodego czytelnika nadmierną ilością szczegółów czy krzykliwymi kolorami.
Co tu dużo mówić, „Pląsy rączki” to książka, której nie sposób nie pokochać. I z największą przyjemnością polecam ją do lektury już z 2-latkami. Mikołaj, choć początkowo był odrobinę onieśmielony, to teraz sam sięga po ten tytuł i domaga się wspólnej lektury i zabawy. Trudno o lepszą rekomendację!
Metryczka:
- autor – Hervé Tullet
- ilustrator – Hervé Tullet
- tłumacz – Marta Tychmanowicz
- Wydawnictwo Babaryba
Link do strony wydawnictwa:
https://babaryba.pl/Plasy-raczki-ksiazka-aktywnosciowa-Herve-Tullet