Jak zebra przeszła samą siebie – recenzja
Lubicie wyliczanki? Moje dzieci uwielbiają! Rymowanki, które wpadają w ucho i zachęcają dzieci do nauki liczenia są w naszym domu brane na tapet bardzo regularnie. Dziś chcielibyśmy pokazać Wam nowość wydawnictwa Dwie Siostry, która jest bardzo udaną propozycją dla najmłodszych czytelników! Zerknijcie na książkę „Jak zebra przeszła sama siebie” i sprawdźcie, co za historia kryje się w środku tej ciekawej kartonówki.
Na stronach tej książki panuje niemałe zamieszanie. Wszyscy gdzieś pędzą, w pośpiechu wpadają na siebie, gubią po drodze przeróżne elementy garderoby czy bagażu. Na pierwszej stronie ujrzycie biegnącego pingwina. Na piątej – lecącego nietoperza. Na dziesiątej – płynące leszcze. Na siedemnastej – osła, choć on akurat nigdzie nie biegnie, bo uparł się, po czym stanął i już! Może jednak zmieni zdanie? Kto wie! Jednak obserwując bohaterów tej opowieści, czymś wyraźnie poruszonych i pędzących ku jakiemuś ważnemu wydarzeniu, być może atrakcji, sensacji, odnosi się wrażenie, że i my powinniśmy ruszyć ich przykładem, i gnać ku ostatniej stronie, by odkryć tajemnicę tejże historii. Co nas tam czeka? Pewna jestem, że zaprezentowany na ostatniej stronie twist, zwrot akcji jakich mało w literaturze dla tak młodych odbiorców, urzeknie Was równie bardzo jak nas! Te niebanalne zamknięcie jest jednak zaledwie jedną z kilku zalet tego tytułu.
„Jak zebra przeszła samą siebie” to wyliczanka, która za pomocą wpadających w ucho rymowanych fraz zaprosi dzieci do poznania liczebników od 1 do 40. Choć ten pierwszy i ostatni nie wybrzmiewają w tekście, pozostałe zostały fenomenalnie wplecione przez autora w melodię i rytm narracji. Opowieść o pędzących zwierzętach z wielką przyjemnością czyta się na głos. Rymy są tu lekkie, a poszczególne rozkładówki zaskakują treścią… Ilustracje zaś świetne dotrzymują kroku opisanej historii i również rozpieszczają czytelników niecodziennymi, zabawnymi scenami, którym naprawdę warto uważnie się przyglądać w poszukiwaniu zaskakujących szczegółów! Pingwin gubi kartki, a może listy, z których jeden dopełnia tekst brakującym liczebnikiem. Tu i ówdzie zwierzęta tak pędzą, że widać tylko ich głowę lub ogon, bo reszta znalazła się już poza kadrem. Gdzieniegdzie bohaterowie tak gnają, że powodują nie lada kraksy, są jednak zwierzęta, którym się nie spieszy i znajdują czas na… selfie lub drzemkę! Są wśród zwierząt też takie, które spotkamy więcej niż raz. Ciekawe czy je wszystkie znajdziecie!
Rymowana historia, w której przyjemny i przewrotny tekst Mariusza Pitury spotkał się z miłymi oku i równie zaskakującymi ilustracjami Aleksandry Słowińskiej, była dla nas okazją do świetnej zabawy. Zarówno Kuba, jak i Mikołaj, mimo dzielącej ich niemałej różnicy wieku, z dużym zainteresowaniem śledzili losy pędzących bohaterów tej opowieści. Co więcej, chętnie bawili się w naśladowanie spieszących do celu zwierzaków, uatrakcyjniając głośne czytanie wieloma odgłosami, które ich zdaniem mogłyby towarzyszyć tej galopadzie. Również samo oglądanie książeczki jest dla nich dużą rozrywką, bo na ilustracjach naprawdę nie brakuje ciekawych szczegółów.
Gorąco polecam książkę „Jak zebra przeszła samą siebie” do lektury z dziećmi już od 2. roku życia.
Metryczka:
- autor – Mariusz Pitura
- ilustrator – Aleksandra Sowińska
- Wydawnictwo Dwie Siostry