Bułeczka kocha się bać – recenzja
Ach, któż z nas nie opowiadał z wypiekami na twarzy historii o duchach? Nie jest tajemnicą, że dzieci, zwłaszcza te nieco starsze, lubią raczyć się opowieściami z dreszczykiem. Szczególnie apetyczne są one podczas wieczornego ogniska czy wspólnego nocowania u kolegi czy koleżanki. Wszystko wydaje się wtedy jakby straszniejsze, a gra cieni dopełnia wyjątkowego klimatu, sprawiając, że strach zaczyna mieć naprawdę wielkie oczy. Pewna dziewczynka, której przygody bardzo lubimy, również lubi takie historie. Chcecie sprawdzić? To zerknijcie razem z nami, dlaczego Bułeczka kocha się bać!
Są wakacje. Bułeczka wydaje się być odrobinę niepocieszona tym faktem. Lubi szkołę. A zwłaszcza przerwy, bo to właśnie wtedy najlepiej bawi się ze swoimi przyjaciółmi. W wakacje nie ma jednak przerw i pozostaje jedynie tęsknić za tym ulubionym czasem. Dziś jednak Bułeczka tęskni jakby mniej, bo wie, że jutro będzie nocowanka u babci. I to nie byle jaka, bo z Frances, Frasse i tortem!
Każde z nich ma inne plany na ten dzień. Ester wypatruje wspólnego śniadania po całonocnym spotkaniu z przyjaciółmi. Frasse jest zachwycony tym, że nie będzie musiał spać aż do późnego wieczora. A Frances? Ona zamierza szukać duchów – a ponieważ Babcia Bułeczki twierdzi, że zna ich naprawdę mnóstwo, polowanie na duchy w jej domu wydaje się arcyatrakcyjne! Do tego wszyscy planują objeść się tortem po uszy, śpiewać i bawić się w najlepsze. No i zagrać w Kota Strofę… Co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami!
„Bułeczka kocha się bać” to już szósty tom o tak lubianej przez nas bohaterce. Jak zawsze autorka nie szczędzi ważnych tematów. Tym razem nie jest inaczej. Obserwując trójkę przyjaciół w czasie nocowania u babci młodzi czytelnicy będą mieli szansę przekonać się, że to, że czasem się czegoś boimy jest zupełnie w porządku i nie ma w tym nic złego. Dowiedzą się również, że katastroficzne myślenie, nawet jeśli jest tylko zabawą, może mieć swoje konsekwencje. Zobaczą też, że strach miewa wielkie oczy i nie zawsze coś, czego się obawiamy jest tym, czym wydaje się być. Finalnie zaś historia zaprowadzi nas do pięknego wniosku – z przyjaciółmi świat jest jakby fajniejszym miejscem, bez względu na to, czy się świetnie bawimy, czy przechodzimy trudne chwile!
Sara Ohlsson i Lisen Adbåge jak zawsze stworzyły świetną książkę. Każde dzieło tego duetu urzeka mnie pięknem, ukrytym w prostocie przekazu i celebracji codzienności. W serii, poświęconej Bułeczce tego zachwytu prozą życia jest naprawdę sporo. Tym razem jednak coś innego przykuło moją uwagę. Tu postać Babci zdecydowanie gra pierwsze skrzypce w wzbudzaniu pozytywnych emocji. Jest to postać naprawdę wyjątkowa, bo nie tylko świetnie podąża za potrzebami swojej wnuczki i jej przyjaciół, ale także szanuje ich samodzielność i pozwala im na swobodę. Nawet jeśli wiąże się to z tym, że ściany szklarni są pomalowane, a w środku nocy zamiast spać, gania z młodzieżą po dworze z latarkami. Takiej szałowej babci życzę naprawdę każdemu!
A książkę „Bułeczka kocha się bać” polecam wszystkim, bez względu na to, czy lubią historie z dreszczykiem, czy też nie 😉 ! Ten tytuł bowiem to coś zdecydowanie więcej, niż opowieści o duchach.
Metryczka:
- autor – Sara Ohlsson
- ilustrator – Lisen Adbåge
- tłumacz – Anna Czernow
- Wydawnictwo Dwie Siostry
Zerknij także tu:
Bułeczka ratuje świat – recenzja
Bułeczka ma tajemnicę – recenzja
Bułeczka poznaje Bułeczkę – recenzja
Link do strony wydawnictwa:
https://wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/buleczka-kocha-sie-bac.html
Zapraszamy na Czytelnicze Podwórko! Znajdziesz nas również na Facebooku!