Baśnie zimowe – recenzja
Ostatnio we Wrocławiu spadł śnieg. Wielu z Was może myśleć, że to przecież nic nadzwyczajnego, a jednak w tym mieście, będącym jednym z najcieplejszych miejsc w Polsce, nie jest to wcale częste zjawisko. Nie mogliśmy nie wykorzystać tej okazji! Ulepiliśmy bałwana, stoczyliśmy bitwę na śnieżki i pozwoliliśmy sobie po prostu zachwycić się zimą. A nie ma lepszego towarzysza w karmieniu się pięknem zimowej aury niż „Baśnie zimowe”. Chcecie do nich zerknąć? Ubierzcie się ciepło!
Przyznam, że niekoniecznie przepadam za szaro-burym obliczem zimy. Jednak gdy świat przykryje się śniegową pierzyną, w domu zawitają ozdobione bombkami choinki, a gwiazdy betlejemskie cieszą oczy na każdym kroku, czuję w sercu coś nieuchwytnego, wyjątkowego. Coś, co jest we mnie tylko zimą. I bardzo cieszę się, że w moje ręce trafiły „Baśnie zimowe”, bo ich lektura pozwala obudzić te przyjemne, pachnące piernikiem i żywicą świątecznego drzewka uczucie. Nie dlatego, że zawarte na kartach książki baśnie opowiadają o Bożym Narodzeniu, choć są wśród nich oczywiście i takie. Ciepło i wzruszenie budzą tu opowieści o empatii i miłości, płynących z ludzkich serc. I choć każda z baśni jest inna, wiele z nich pochodzi z najdalszych zakątków globu, to wszystkie pokazują zarówno piękno zimowych miesięcy, jak i to, drzemiące w ludzkiej serdeczności.
Dawn Casey, autorka książki, zebrała na jej kartach osiemnaście baśni. Są one inspirowane nie tylko ludowymi podaniami z przeróżnych regionów, ale także klasykami literatury dziecięcej. Nie zabrakło więc wśród nich „Królowej śniegu” czy „Dziadka do orzechów” – najpiękniejszych zimowych baśni, które stały się podstawą do stworzenia wielu adaptacji w formie baletu, sztuk teatralnych czy filmów. Choć podane w skróconej do zaledwie kilku rozkładówek formie, nie straciły swego blasku. Jednak te dwie, prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalne zimowe opowieści, są jedynie początkiem drogi poprzez piękne teksty, zamknięte między okładkami tej książki.
Wiele z tych baśni zapewne znacie. Ja rozpoznałam meksykańską, o gwieździe betlejemskiej, czy grecką, o dwunastu miesiącach, która jest moją ulubioną spośród „Baśni zimowych”. Opowiada ona o dwóch młodych dziewczynach, żyjących jakże inaczej i kierujących się w życiu zupełnie innymi wartościami. Marianna, żyjąca w ubóstwie, pracowita, dostrzegała piękno na każdym kroku, choć nierzadko trudno było jej przejść przez codzienność. Helena, leniwa i próżna, nie chciała w niczym pomagać matce, a w otaczającym ją świecie dostrzegała wyłącznie brzydotę i niewygodę. Każda z nich, wystawiona na próbę, znalazła to, czego najczęściej szukała w życiu. Dostrzegaj w innych piękno i dobro, a znajdziesz je także wtedy, gdy będzie Ci najbardziej potrzebne. Czyż nie jest to cudowne przesłanie?
Każda spośród opowieści w tej książce jest napisana naprawdę pięknie. Zamknięte na zaledwie kilku rozkładówkach, bardzo esencjonalne, a jednocześnie niepozbawione tej wyjątkowości, jaka kryć może się wyłącznie w baśniach, zachwycają, tak zamkniętą w nich mądrością, jak i kunsztem słowa. Dawn Casey stworzyła coś naprawdę wyjątkowego. Jednak wisienką na torcie są ilustracje, które w przypadku baśni naprawdę nie jest łatwo stworzyć. Często w grafikach towarzyszących baśniom, czegoś mi brakowało. Wydawały się być niedopowiedziane. Tu jednak jest zupełnie inaczej! Zanna Goldhawk zbudowała cudowny, baśniowy świat do poszczególnych opowieści, nadając każdej z nich wyjątkowy klimat i dodając im emocji i magii, tak w baśniach przecież istotnych! Całość jest cudowna i zachwycająca.
Zdecydowanie jest to zbiór baśni, po który warto sięgnąć. Polecam go wszystkim, którzy kochają zimę. I tym, którzy niekoniecznie ją lubią, bo opowieści, zamknięte na kartach tej książki z pewnością odczarują zimowe miesiące!
„Baśnie zimowe” znajdziecie na taniaksiazka.pl.
Metryczka:
- autor – Dawn Casey
- ilustrator – Zanna Goldhawk
- tłumacz – Katarzyna Biegańska
- Wydawnictwo Dwukropek