Opowieści z Białej Doliny – recenzja
Dziś chciałabym pokazać Wam niezwykłą książkę. Sielską, a jednocześnie pełną przygód. Zabawną, a przy tym wypełnioną po brzegi mądrym przesłaniem, stroniącym od moralizowania, za to skłaniającym do ważnych refleksji. Książkę, która pachnie i szumi lasem, ale nie brak w niej również miłości do miasta. Książkę, która choć jest zbiorem opowiadań, to jest także powieścią z pewną ciągłością fabuły. Takie są właśnie „Opowieści z Białej Doliny”. Zerknijcie!
Białą Dolinę poznamy z perspektywy kilku bohaterów. Przyjrzycie się jej oczami małych Mii i Anaszki, które uwielbiają zamieniać spacery w wyprawy, a czasem nawet śledztwa, i które odkrywają, że czasem by coś znaleźć należy się zgubić. Zerkniecie za Dolinę z perspektywy Nadleśniczego Gałązki, który w szumie lasu znajduje spokój, a widok drzew czy strachliwego Dzika Jurka jest tym, co kocha najbardziej na świecie (no, może bardziej kocha tylko poranki, których wyższość nad wieczorami będzie udowadniał w niejednym ze swoich rozważań). Przejedziemy się po leśnych ścieżkach i miejskich uliczkach rowerem listonoszki Zofii oraz pospacerujemy nerwowym krokiem Nadleśniczego Bębna. A wszystko po to, by swe myśli skierować ku kilku ważnym refleksjom…
Czy można zaprzyjaźnić się z kimś, kogo początkowo nawet nie lubiliśmy? Dlaczego dorośli kłócą się dłużej niż dzieci? Czy da się sprzedać coś, co nigdy nie było Twoje? I czy coś, co nie ma sensu, może być piękne? Odpowiedzi na te pytania poszukajcie w Białej Dolinie. Opowieść o losach mieszkańców tej niezwykłej krainy poprowadzi Was bowiem ku wielu rozważaniom nad istotą wszystkiego. I choć każde z opowiadań czyta się niezwykle lekko, i w każdym znajdziecie mnóstwo naprawdę wybitnego humoru, to nie zabraknie w nich ważnych treści. Podążając śladami leśniczego, listonoszki, najróżniejszych dzieci i równie różniących się od siebie dorosłych, dzieci przekonają się, że każdemu, a nade wszystko przyrodzie, należy się szacunek. Zobaczą również, iż uważność jest cechą, która pomaga dostrzegać piękno tam, gdzie inni go nie widzą. I takich z pozoru oczywistych, a jednak wymagających wybrzmienia filozoficznych treści jest w tej książce naprawdę mnóstwo. Całość zaś została ubrana w słowa bardzo przyjazne dzieciom, pełne zabawnych wtrąceń autora i uroczych onomatopei.
Nie sposób nie wspomnieć, iż warstwa graficzna jest tu równie niebanalna jak tekst. Ilustracje kreską bardzo przypominają te skandynawskie. Niedoskonałe, może nawet nieco karykaturalne, świetnie oddające emocje i dynamikę treści, dodają „Opowieściom z Białej Doliny” nie tylko niepowtarzalnego uroku, ale także dopełniają humor, towarzyszący bohaterom opowiadań na każdym kroku. I wszystko to połączone razem sprawia, że książka Przemka Corso oraz Marceliny jest po prostu bardzo przyjemna, a jednocześnie mądra i warta tego, by czytać ją razem z dzieckiem. Tak, razem z dzieckiem, bo i dla nas dorosłych znajdzie się tu wiele mądrych słów, jakby celowo ukrytych między wierszami, wplecionymi w fabułę opowiadań. A te zapadły mi w pamięć najbardziej…
„Ożywiona dyskusja dorosłych na temat dzika szybko zmieniła się w kłótnię (…). Dzieci wiedziały z doświadczenia, że mogło to potrwać nawet kilka godzin, bo w odróżnieniu od nich dorośli nie potrafili szybko się godzić. Zdaniem Anaszki było to spowodowane tym, że znają więcej słów i po prostu kłócenie się zajmuje im więcej czasu niż dzieciom.”*
I te…
„ – Tacy już są dorośli – odparła w końcu – Trudno ich zrozumieć, trzeba ich po prostu pokochać”.*
Sięgnijcie po tę książkę, by przypomnieć sobie tę dziecięcą otwartość, by zapałać do świata bezwarunkową miłością i nie zapomnieć, że czasem mniej znaczy więcej. Właśnie dlatego „Opowieści z Białej Doliny” polecam każdemu. Zarówno dzieciom (zwłaszcza tym po 6. roku życia), jak i dorosłym. Ja jestem tą książką oczarowana. Wy również będziecie.
Metryczka:
- autor – Przemek Corso
- ilustrator – Marcelina
- Wydawnictwo SQN
*cytaty pochodzą z książki „Opowieści z Białej Doliny”, P. Corso i Marcelina, Wydawnictwo SQN 2022, str. 267 i 292.