Tajemnica detektywa – recenzja
Wrzesień to dla młodych fanów tej serii okres niecierpliwego wyczekiwania, bowiem to właśnie z początkiem jesieni co roku ukazują się nowe tajemnice z cyklu „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai”. W tym roku najnowsza przygoda młodych detektywów z Valleby poświęcona jest zagadce niebywałej, bo czy jest coś ciekawszego dla śledczego niż sekret, związany z innym detektywem? Zerknijcie razem z nami, co skrywa pachnąca farbą drukarską nowość pod jakże intrygującym tytułem… „Tajemnica detektywa”!
W Valleby panowało ogromne poruszenie. W sklepie jubilerskim Muhammeda Karata włączył się alarm i wielu mieszkańców z przestrachem spoglądało ku spowitej mrokiem witrynie. Jak to możliwe, by ktoś wkradł się do sklepu, skoro wszystkie drzwi i okna były szczelnie zamknięte? Na szczęście na miejscu byli już komisarz policji, Lasse i Maja, więc lada moment tajemnica włączonego alarmu powinna zostać rozwiązana. Ledwo jednak mieszkańcy zdążyli odetchnąć z ulgą po tym dziwnym wydarzeniu, gdy znów do ich uszu dotarł niepokojący odgłos. Tym razem to Barbara Palm krzyczała ile sił w płucach, bowiem ktoś okradł… muzeum! Znikło drogocenne dzieło sztuki, a złodzieja ani widu, ani słychu! Za to zupełnie nieoczekiwanie pojawił się ktoś, kogo nikt w Valleby się nie spodziewał. Prywatny Detektyw Torkel Knot jeszcze porządnie nie zabrał się do śledztwa, a już rozdał wszystkim wizytówki oraz parę komplementów, po czym rozpoczął zbieranie dowodów, niemalże nie dopuszczając do głosu zbitego z tropu komisarza. Lassemu i Mai jednak coś w tej całej sytuacji nie pasowało. Skąd wziął się Torkel Knot i dlaczego pojawił się pod muzeum akurat wtedy, gdy doszło tam do kradzieży? Sprawdźcie sami!
Nie wiem, czy u Was wygląda to podobnie, ale są takie książki, na które czekam równie niecierpliwie, jak moje starsze dziecko. Zdecydowanie należą do nich te z serii, poświęconej Lassemu i Mai. Uwielbiam pióro Martina Widmarka, jego niezwykłą zdolność do kształtowania fabuły w taki sposób, by nie była ona oczywista, nawet wtedy, gdy wydaje Wam się, że rozwiązanie macie tuż pod nosem. Ta tajemnica jest tego najlepszym przykładem! Choć od początku jest ktoś, kto wydaje się w tej historii podejrzany, to motywy zbrodni, a nawet sposób jej zaplanowania będą dla czytelników naprawdę niemałym zaskoczeniem. Ten niebywały szacunek dla młodych odbiorców, umiejętność stawiania im detektywistycznych wyzwań i podsuwania niebanalnych wskazówek jest według mnie ogromnym atutem tej serii. Niejedynym zresztą, bo uwielbiam życiową autentyczność tych książek. Nikt nie jest tu doskonały, nie każdy ma czyste intencje, ale nie zawsze u przyczyn kryminalnych występków leżą złe zamiary. Ta plejada emocji, zachowań i zawirowań w relacjach międzyludzkich jest nie do przecenienia, gdyż pokazuje dzieciom, że życie układa się różnie i tylko od nas zależy, jak się w danej niełatwej sytuacji, zachowamy.
Muszę powiedzieć, że „Tajemnica detektywa” jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych. Świetnie przemyślana fabuła, pełna zaskoczeń i zwrotów akcji, wciąga już od pierwszej strony. Ani na moment nie zwalnia i do samego końca trzyma w napięciu. Nie bez znaczenia jest fakt, że ilustracje świetnie dotrzymują kroku dynamicznej opowieści. Uważam, że ta część podniosła poprzeczkę kolejnym przygodom Lassego i Mai i już teraz jestem szalenie ciekawa, co autorzy przygotują dla nas w kolejnym roku!
Gorąco polecam „Tajemnicę detektywa” oraz wszystkie wcześniejsze tomy z cyklu „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai” młodym czytelnikom od 6. roku życia. Są to książki idealne do wspólnego, głośnego czytania, a także do stawiania pierwszych kroków w samodzielnej, czytelniczej przygodzie. Niezwykle intrygująca opowieść, świetne ilustracje i przyjazna czcionka pozwolą każdemu młodemu czytelnikowi rozsmakować się w literaturze dziecięcej w najlepszym wydaniu.
A jeszcze przez 2 dni w ramach przedsprzedaży (premiera zaplanowana jest na 27. września) na stronie wydawnictwa możecie kupić tę książkę z cudownym plakatem, na którym znajdziecie wszystkich bohaterów, którzy pojawiali się na kartach tej serii Martina Widmarka i Heleny Willis. Spieszcie się, bo naprawdę warto! Link znajdziecie TU.
Metryczka:
- autor – Martin Widmark
- ilustrator – Helena Willis
- tłumacz – Barbara Gawryluk
- Wydawnictwo Zakamarki
Link do strony wydawnictwa:
Zerknijcie także tu:
Biuro detektywistyczne Lassego i Mai – recenzja serii
Sabotaż w punkcie skupu – recenzja komiksu