Tu straszy, Sigge – recenzja
Konie mają w sobie coś takiego, co pociąga i fascynuje. Wiem o czym mówię, bo swego czasu cała nasza rodzina jeździła konno. Mimo że od ponad roku nie odwiedzaliśmy stajni, nasz Kuba regularnie dopomina się o kontakt z ulubionym kucykiem. Gdy w połowie października swoją premierę miała książka „Tu straszy, Sigge” stwierdziłam, że musimy do niej zajrzeć. W końcu opowiadania o kucyku Sigge to ulubiona seria wszystkich miłośników koni! I przyznam, że nas również urzekła historia, której akcja dzieje się w szkółce jeździeckiej w Stoby. Jesteście ciekawi dlaczego?
Elina, Mattis, Agnes i Hanna zaczynają właśnie trzeci semestr w szkółce jeździeckiej. Każda z nich ma swojego ukochanego konia. Elina uwielbia jeździć na Sigge i z całego serca chciałaby zostać jego opiekunką. Mimo że Sigge bywa nerwowy, czasem robi głupoty i nie lubi, gdy jego jeździec się złości, Elina jest oddana swojemu ulubieńcowi. Gdy w grupie jeździeckiej dziewczynek pojawia się Rossana, Elina czuje, że już nic nie będzie takie samo!
Gdy Rossana zbiera pochwały od instruktorki, a na kolejnej jeździe ćwiczy na Sigge, Elinie jest bardzo przykro. Owszem, dziewczynka wie, że powinna być miła dla nowej koleżanki, jednak złość i zazdrość sprawiają, że staje się dla niej nieprzyjemna. Jak to się stało, że lekcje jazdy konnej, które były do tej pory dla Eliny wielką przyjemnością, nagle stały się tak przytłaczające? I czy planowany z okazji Halloween wieczór duchów będzie udany?
„Tu straszy, Sigge” to świetna książka, skierowana nie tylko do miłośników jeździectwa, ale do wszystkich dzieci od 9. roku życia. Owszem, konie są tu zdecydowanym motywem przewodnim, jednak sama historia opowiada przede wszystkim o strachu przed zmianami, trudności z zaakceptowaniem tego, co nowe oraz o zazdrości. Jestem przekonana, że każde dziecko w wieku głównej bohaterki mierzy się z podobnymi problemami. „Tu straszy, Sigge” to kolejny świetny przykład szwedzkiej literatury dla dzieci, gdzie pisarz dotyka ważnych rozterek młodych ludzi.
Cieszę się, że autorka serii o Sigge tak świetnie wprowadziła jeździecki żargon do książki. Wierzę, że doceni to każdy młody miłośnik koni. Elina wraz z przyjaciółmi ze szkółki uczy się robić wolty, pokonywać cavaletti, a nawet skakać przez przeszkody. Opisy lekcji są bardzo profesjonalne i nie jest to przypadek! Lin Hallberg, która powołała do życia Sigge, była wcześniej instruktorką jazdy konnej. Nawet teraz, gdy zajmuje się pisarstwem, nadal mieszka w małym gospodarstwie, gdzie hoduje kuce szetlandzkie. I trzeba przyznać, że jej miłość do koni naprawdę czuje się w jej książkach!
„Tu straszy, Sigge” to naprawdę fantastyczna lektura. Wciągającej fabule towarzyszą proste, czarno-białe i pełne uroku ilustracje Margarety Nordqvist. Książkę czyta się naprawdę jednym tchem. Dodam, że nie znamy wcześniejszych przygód Sigge, a mimo to z łatwością odnaleźliśmy się w fabule. Z ogromną przyjemnością sięgniemy po wcześniejsze tomy! Zaglądajcie więc na Czytelnicze Podwórko bo z pewnością je pokażemy.
Metryczka:
- autor – Lin Hallberg
- ilustrator – Margareta Nordqvist
- tłumacz – Dorota Skowrońska
- wydawnictwo – Mamania