Wyspa na końcu świata – recenzja
Na położonej na Filipinach wyspie Culion w latach 1906 – 1998 znajdowała się największa na świecie kolonia trędowatych. Określenie „trędowaci” było w odczuciu mieszańców wyspy niezwykle obraźliwe. Sami nazywali siebie „dotkniętymi”. Aż trudno uwierzyć, że w latach 1906 – 1910 na tę niewielką wyspę przesiedlono ponad 5300 osób, chorujących na trąd. To właśnie w tych czasach osadzona jest fabuła książki „Wyspa na końcu świata”. Początkowo obawiałam się tej lektury – wydawało mi się, że trudno jest napisać książkę dla młodzieży, która opowiada o chorobie pustoszącej niemal cały świat na przestrzeni tysiącleci. Nic bardziej mylnego. „Wyspa na końcu świata” to cudowna, wzruszająca i pełna emocji opowieść o tolerancji, przyjaźni i miłości, która może wszystko. Zajrzyjcie razem z nami to tej fenomenalnej książki.
Amihan ma 12 lat i urodziła się na wyspie Culion. Wszyscy mówią jej, że miała więcej szczęścia niż ci, którzy na wyspę zostali przesiedleni, nie musiała bowiem znosić wyzwisk czy wytykania palcami. Dla Amihan życie na wyspie było jedynym, jakie znała. Dziewczynka mieszka w kolonii z mamą, której choroba zabrała zdrowie, sprawność ruchową, a nawet urodę. Nastolatka nigdy nie zaraziła się trądem, pomimo że żyje wśród wielu chorych. Ami, jak ją zdrobniale nazywają przyjaciele, jest niezwykle pogodną i zaradną dziewczyną. Chętnie pomaga mamie oraz innym mieszkańcom wyspy, uczy się w lokalnej szkole i marzy, by na wyspę przyleciały motyle. Razem z mamą sadzą w ogródku przeróżne rośliny, by skusić te piękne owady do zamieszkania na wyspie.
Ani Amihan, ani pozostali mieszkańcy wyspy nie spodziewają się, jak wielkie zmiany zajdą niebawem w ich życiach. Wraz z przybyciem pana Zamory w kolonii trędowatych nastał bardzo smutny czas. Decyzją rządu wszystkie zdrowe dzieci, przybywające na Culion, zostają odebrane rodzicom i trafiają do sierocińca na sąsiedniej wyspie. Ami i jej mama ogromnie to przeżywają. Żadna z nich nie wyobraża sobie życia bez tej drugiej. Nastolatce jest szczególnie ciężko, gdyż w sierocińcu spotyka się z odrzuceniem przez rówieśników i oschłymi, pełnymi niesprawiedliwości i krzywdy rządami pana Zamory. Gdy Ami wraz z Mariposą odkrywają, że pan Zamora ukrywa listy adresowane do dzieci przesiedlonych z Culion, postanawiają uciec. Będzie to początek niesamowitej przygody, pełnej nieprzewidywalnych zwrotów akcji, zwątpienia, tęsknoty, strachu i aktów odwagi. Czy Amihan znajdzie drogę do domu? Czy niepełnosprawna Mariposa podoła trudom wyprawy przez tropikalny las? Czy motyle pojawią się na wyspie na końcu świata? Sięgnijcie po książkę i poznajcie niewiarygodną historię Amihan, Nenay, Mariposy i Kidlata.
„Wyspa na końcu świata” to jedna z piękniejszych książek dla nastolatków, jakie miałam okazję przeczytać. Jest to niezwykle ciekawa i porywająca opowieść, która przedstawia historię bezgranicznej, silnej miłości, pokonującej wszelkie przeciwności losu. Czytelnicy będą mieli okazję nie tylko poznać losy Amihan, jej rodziny i przyjaciół, ale przede wszystkim poznają realia, w których musiały żyć osoby dotknięte trądem na początku XX wieku. Przyznam szczerze, że byłam wstrząśnięta tą historią! Niemniej pomimo moich początkowych obaw, książka okazała się być bardzo ciepłą i wzruszającą opowieścią.
Kiran Millwood Hargrave wspaniale uchwyciła emocje, towarzyszące przygodom Amihan. Z jednej strony Ami tęskni za mamą, pragnie wrócić do domu i cieszy się, że w podróży towarzyszą jej przyjaciele. Z drugiej zaś – wpada w trudną do opanowania złość, gdy na ich drodze pojawiają się przeszkody. Cieszę się, że bohaterka książki nie jest wyidealizowana czy przekolorowana – dzięki temu staje się bliższa czytelnikowi. Przecież każdy z nas targany jest sprzecznymi emocjami, zwłaszcza w skrajnie trudnych sytuacjach. Dodam, że każdy z bohaterów książki jest niezwykle wyrazisty. Mamy tu nieśmiałego, zamkniętego w sobie Kidlata, silną i odważną Mariposę, surową siostrę Teresę i okrutnego, bezwzględnego pana Zamorę. Każda z postaci wzbudza w czytelniku silne emocje – nie sposób pozostać wobec nich obojętnym!
Czytając „Wyspę na końcu świata” nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że nie jest to książka wyłącznie dla nastolatków. Jestem przekonana, że dorośli również będą czytać ją z zapartym tchem. Jest to lektura ucząca tolerancji, szacunku i współczucia. Jest to zdecydowanie jedna z tych książek, która dotyka naszego sumienia i sprawia, że już nic nie będzie takie samo.
Gorąco polecam książkę „Wyspa na końcu świata” wszystkim czytelnikom od 12. roku życia. Uważam, że powinien przeczytać ją również każdy dorosły. Będzie to nie tylko cenna lekcja historii, ale przede wszystkim szkoła empatii i poszanowania dla drugiego człowieka!
Metryczka:
- autor – Kiran Millwood Hargrave
- tłumacz – Maria Jaszczurowska
- wydawnictwo – Literackie
Zapraszamy na Czytelnicze Podwórko! Znajdziesz nas również na Facebooku!
https://www.facebook.com/Czytelnicze-Podw%C3%B3rko-110350537349797