Skąd się biorą dzieci? – recenzja
Dzieci zadają czasem pytania, które sprawiają, że dorośli zaczynają się plątać. „Czy wróżka zębuszka istnieje?” – o tym dziecięcym zmartwieniu pisaliśmy całkiem niedawno, przy okazji recenzji pierwszego tomu z cyklu „Leon pyta”. Dziś wraz z Martą H. Milewską pochylimy się nad innym pytaniem, które często zadają nasze pociechy. Odpowiedź na nie znajdziemy w książce „Skąd się biorą dzieci?”. Jest to kolejna opowieść o dociekliwym Leonie, który nie boi się rozmawiać z dorosłymi na każdy temat, nawet jeśli wprowadza on bliskich w pewne zakłopotanie. Zajrzyjcie razem z nami do tej zabawnej i jakże prawdziwej książki.
Rodzice Leona ostatnio zachowywali się dość dziwnie. Rano zamknęli się w łazience, by to na przemian krzyczeć i szeptać. Potem chodzili zamyśleni. I to tak bardzo, że mama zaczęła przypalać naleśniki! Leon zastanawiał się co jest przyczyną tej niepokojącej zmiany w zachowaniu mamy i taty. Może mama była chora? Albo znalazła w łazience jakiś skarb?! Szybko okazało się jednak, że sprawa była zdecydowanie bardziej skomplikowana!
Gdy po powrocie ze szkoły Leona w drzwiach przywitał elegancko ubrany tata, chłopiec wiedział od razu, że coś się święci. Nie spodziewał się jednak, że chodzi o… dzidzię. Rodzice oznajmili Leonowi, że za kilka miesięcy w ich domu pojawi się dziecko. Ale skąd się ono wzięło? Tu zaczęły się prawdziwe schody. Mama nie powiedziała nic, tata przypomniał sobie, że w telewizji leci ważny mecz i na tym rozmowa się skończyła. Leon postanowił, że nie zostawi tego pytania bez odpowiedzi. Ktoś przecież musi wiedzieć skąd się biorą dzieci! Jesteście ciekawi, czego dowiedział się nasz dociekliwy bohater?
„Skąd się biorą dzieci?” to szalenie zabawna opowieść o tym, jak skomplikowani bywają dorośli. Bo jak to jest, że tak dużo wiedzą, a po zadaniu dość prostego pytania zaczynają zachowywać się dziwacznie? I zamiast odpowiedzieć wprost, plączą się lub opowiadają głupoty! Bo przecież każde dziecko w podstawówce wie, że dzieci nie biorą się z kapusty. A nawet gdy dorośli zaczynają już cokolwiek tłumaczyć, to mówią o pączkowaniu lub innej fragmentacji…
Dociekania Leona doprowadzą czytelników do dwóch wniosków. Przede wszystkim z dziećmi naprawdę warto otwarcie rozmawiać. Dzięki temu unikniemy sytuacji, w której nasze zachowanie wzbudzi w nich niepokój. Po drugie – maluchy są naprawdę bystrzejsze niż nam się wydaje i z łatwością wyczują w naszych wypowiedziach fałsz czy półprawdę. Czasem proste odpowiedzi wyjaśnią dużo więcej niż zawiłe wywody. Najlepszym przykładem jest tu wykład nauczyciela biologii, który opowiadając o pączkowaniu niemalże przekonał Leona, że dzieci biorą się z… pypcia, który rośnie na ciele i za kilka miesięcy odpadnie, po czym zacznie krzyczeć. Ot jak to dorośli potrafią skomplikować proste sprawy!
„Skąd się biorą dzieci?” to naprawdę ciekawa opowieść, która w zabawny sposób zdementuje mity, które narosły wokół pojawiania się dzidziusiów. A co najważniejsze, Leon dociera w końcu do prawdziwej odpowiedzi na nurtujące go pytanie! Zdradzę jedynie, że będzie ona udzielona w taktowny i zrozumiały dla dzieci sposób.
Gorąco polecam książkę „Skąd się biorą dzieci?” czytelnikom od 6. roku życia. Uważam, że warto by tę książkę przeczytali wszyscy rodzice. Będzie to naprawdę cenna i bardzo zabawna lekcja dla każdego dorosłego!
Metryczka:
- autor – Marta H. Milewska
- ilustrator – Anka Wiklińska
- wydawnictwo – Tatarak
Szukacie recenzji innych książek z tej serii? Zajrzyjcie tu:
Czy wróżka zębuszka istnieje? – recenzja