Tata Oli umie wszystko – recenzja
Taty Oli chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Opowieści o jego niewiarygodnych przygodach są tak zabawne, tak fantazyjne i tak… absurdalne, a jednocześnie zaskakująco możliwe do wyobrażenia, że i dzieci, i dorośli połykają kolejne tomy w mgnieniu oka! My w swojej biblioteczce zgromadziliśmy wszystkie, wydane do tej pory w Polsce, książki z tego niezwykłego cyklu. Dziś zaś przychodzimy do Was z recenzją (uwaga, uwaga!!!) DWUNASTEGO tomu z tej serii. Zerknijcie, bo naprawdę warto! Oto „Tata Oli umie wszystko”.
Ola wraz ze Stefkiem budowali właśnie domek na drzewie. Choć nie było to łatwe zadanie i oboje sprawiali wrażenie dość zmęczonych, Ola wolała nie prosić swojego Taty o pomoc, gdyż on, no cóż, dość mocno zapala się do różnych pomysłów i trudno ostudzić jego entuzjazm. Niestety, pomimo ostrożności Oli nie udało się uniknąć tego, co nieuniknione. W końcu majsterkowanie tata Oli wyczuje z odległości dziesiątek kilometrów! Nie inaczej było tym razem.
Domek na drzewie stanął dość szybko. Był może nieco koślawy, a palce taty Oli nosiły ślady spotkań pierwszego stopnia z młotkiem (czemu towarzyszyły rozliczne wulgaryzmy), niemniej obyło się bez katastrof budowalnych. Nikt jednak nie mógł przewidzieć tego, co stało się później. No dobrze, może Ola mogła – w końcu uprzedzała Stefka o zapale taty. Nie sądziła jednak, że miłość jej taty do majsterkowania przesłoni mu cały zdrowy rozsądek! W podziwie dla własnych umiejętności i na fali entuzjazmu postanowił zreperować wszystkie usterki w domu. Co zepsuje? I czy nikt nie ucierpi 😊? Sprawdźcie sami!
Już jakiś czas temu byłam pełna podziwu dla duetu, jaki tworzą Thomas Brunstrøm i Thorbjørn Christoffersen i to z kilku powodów. Niewielu znam autorów, którzy potrafią stworzyć tak fenomenalną sagę, która nie traci na jakości z każdym kolejnym tomem. Tu zarówno tekst, jak i ilustracje, nie tylko trzymają poziom, ale wręcz nieustannie podnoszą poprzeczkę, zaskakując odbiorców śmiałością tematów, po które sięgają twórcy. Co więcej, jestem zachwycona dowcipem i dystansem, które wypełniają przestrzeń między okładkami każdego z tytułów. Nie inaczej jest tym razem. Niewielu jest panów, którzy byliby w stanie przyznać się, że polegli i potrzebują pomocy fachowców 😉! Tacie Oli też nie przychodzi to z łatwością. A jednak autorzy odważyli się sięgnąć po ten wątek i ubrali go w wybitny humor i ilustracje!
Na co warto zwrócić uwagę w tej części? No cóż, tata Oli ma ciekawe pomysły jeśli chodzi o naprawianie tragicznych skutków swoich popisów jako złota rączka. Edek najwyraźniej zamierza iść w ślady ojca i to, co wyczynia na ilustracjach aż jeży włos na karku. Mama Oli, zgodnie z tradycją, jest bardzo dyskretnie zaznaczona na ilustracjach (ja wypatruję tomu, w którym zobaczymy, jak wygląda!). A nazwy sprzętów, po które Ola wraz z tatą pojechali do supermarketu są po prostu hitem!
„Tata Oli umie wszystko” to książka, która nie musi być nikomu polecana, bo świetnie obroni się sama. A jednak z szerokim uśmiechem polecam ją każdemu wielbicielowi wyrafinowanego humoru! Dowcip tej serii wymaga stalowych nerwów w trakcie głośnego czytania (inaczej będzie Wam brakować oddechu od głośnych salw śmiechu) i stanowi największy atut tego cyklu, który dopełniają wybitne i równie zabawne ilustracje oraz sytuacje wykreowane z taką śmiałością i fantazją, że ich absurdalność wydaje się być niemożliwa i realna zarazem – a to niebywała sztuka. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji skosztować przygód taty Oli, to całą serię z serca rekomenduję wszystkim czytelnikom od 7. roku życia. Ubawicie się po pachy!
Ps. Już wkrótce swoją premierę będzie miał trzynasty tom przygód taty Oli. Czekacie równie niecierpliwie, co my?
Metryczka:
- autor – Thomas Brunstrøm
- ilustrator – Thorbjørn Christoffersen
- tłumacz – Edyta Stępkowska
- wydawnictwo – Dwukropek